Są różne powody, dla
których ludzie wynajmują mieszkanie. Niektórzy dlatego, że są na studiach i nie
wiążą przyszłości z danym miastem, inni z powodu braku zdolności kredytowej lub
chęci zmiany. Czasem chcąc po prostu wypróbować miasto i zdecydować, czy właśnie
w tym miejscu kupić mieszkanie, którego spłata zajmie całe życie. Tak czy
inaczej - rynek najmu ma się bardzo dobrze i młodzi ludzie chętnie korzystają z
jego możliwości. Sama to robię.
Urządzanie
wynajętego lokum nie jest proste. Zwykle wynajmuje się mieszkania umeblowane,
ponieważ jest to dużo prostsze i mniej kosztowne. Rzeczy, które zastajesz w
mieszkaniu są więc jego nierozłączną częścią, nie możesz ich zmienić, ani łatwo
się ich pozbyć. Zdarza się że to,
co widzisz zupełnie nie odpowiada Twojemu poczuciu estetyki (patrz: meblościanki, kafle w kolorze majtkowego różu czy niebieskie linoleum), jednak
lokalizacja mieszkania jest dobra a kwota najmu przystępna, więc przymykasz oko
i rzucasz lakoniczne - jakoś to będzie.
No tylko że właśnie
nie będzie.
Bo codziennie rano
będziesz budzić się w pokoju o słonecznie żółtych ścianach i granatowej
wykładzinie, na której widać każdy okruszek. Będziesz pić kawę w kuchni, której
fioletowe płytki odbierają apetyt. Będziesz wyciągał ubrania z
rozwalającej się szafy pomalowanej farbą olejną w kolorze camel. A Twoja irytacja będzie rosnąć i
rosnąć.
Chyba, że
zdecydujesz się wynajmowane mieszkanie urządzić, nie tylko wstawić do niego
swoje graty. Wtedy przyda Ci się kilka rad, które zamieściłam w dzisiejszym
tekście. A kiedy skończysz urządzać, mogę Ci zagwarantować - wreszcie ogarnie
Cię błogi spokój.
Pierwszą sprawą,
którą musisz sobie uzmysłowić jest fakt, że mieszkanie nie jest i nie będzie
Twoje. Z tego względu nie warto inwestować w nie zbyt wielu pieniędzy i
zachodu. Szczególnie w rzeczy które nierozerwalnie związane są z lokum -
podłogi, ściany i meble pod zabudowę. No, chyba że właściciel wychodzi z
propozycją, że którąś z powyższych pozycji jest w stanie zmienić na swój koszt
(to oznacza, że trafiłeś na cud-miód właściciela - większość nigdy tego nie
zrobi). Jednym z lepszych rozwiązań jest zasugerowanie wynajmującemu, że
chciałbyś coś odremontować lub odświeżyć. Jeśli właściciel jest spoko, powinien
pójść Ci na rękę i odliczyć koszty niewielkiego remontu od następnego czynszu.
Jeśli natomiast spoko nie jest, to tylko burknie, że róbta co chceta, ale on za
to nie zapłaci. Cóż… Zawsze warto spróbować.
Nieco inaczej sprawa
wygląda w przypadku mebli. Przy wyprowadzce zawsze możesz je zabrać ze sobą.
Zanim jednak pobiegniesz do Ikei zastanów się, czy na pewno są Ci potrzebne i
czy istnieje szansa, że w kolejnym mieszkaniu także Ci się przydadzą. Dobrą inwestycją jest biurko wraz z wygodnym krzesłem, łóżko lub materac (spędzasz w nim średnio 8h dziennie!), fotel, czy komoda, kiepską natomiast - stół z
krzesłami, kanapa lub wielka szafa. Jeśli w pokoju brakuje jakiegoś niezbędnego
mebla, pogadaj z właścicielem - być może zgodzi się doposażyć mieszkanie na
własny koszt - w końcu kolejni najemcy także będą mogli korzystać z tego
zakupu.
Jeśli są elementy,
które wyjątkowo drażnią Cię w mieszkaniu, to znak, że musisz zaprzyjaźnić się
z… farbą. Nie ma prostszej metody na zupełną zmianę wnętrza, jak malowanie ścian! Może okazać się, że Twój ponury pokój przemalowany na biało lub oliwkowo okaże
się być całkiem przytulnym miejscem. Co więcej - nie musisz ograniczać się
jedynie do ścian. Brzydkie fronty w kuchni? Przemaluj je! Różowe kafle w
łazience? Niepasujące do siebie krzesła? Żyrandol z czasów Gierka? Wiesz co z
nimi zrobić - chwyć za farby i tchnij w nie nowe życie. Nawet podłogę da się
przemalować! Potrzebujesz natchnienia? Zerknij na bloga Pauli lub Baby, one wiedzą jak to się robi. Niezbędne
narzędzia są niedrogie i dostępne w każdym markecie budowlanym. Może uda Ci się
uzyskać sponsoring właściciela?
Każde nowe mieszkanie,
nawet wynajęte, wiąże się z potrzebą kupna niezbędnych artykułów. A to
nie ma deski do krojenia, a to kosza na pranie… Bywa różnie. Nie znaczy to
jednak, że od razu musisz wykupić pół Jyska. Zapisz, co potrzebujesz i na
spokojnie zastanów się, co z tej listy jest niezbędne. Te pozycje oczywiście czym
prędzej kup. Reszta może poczekać (w końcu trzeba zrobić parapetówkę - masz już
gotową listę prezentów do udostępnienia znajomym), możesz też zastanowić się,
ile z tych rzeczy jesteś w stanie kupić promocyjnie, zastąpić tańszym
zamiennikiem lub zrobić samodzielnie. Internet pełen jest pomysłów, zachęcam
Cię do poszperania na pintereście lub
polskim odpowiedniku - stylowych. Możesz też
zerknąć na moje posty
oznaczone tagiem DIY :) Wszystko sprowadza się do tego, by nie zrujnować
się na artykuły, które mogą okazać się niepotrzebne przy następnym wynajmie.
Choć wynajmowane
przez Ciebie mieszkanie może być w kolorach tęczy, Ty, robiąc wnętrzarskie zakupy,
postaw na neutralne barwy. To rada, którą dałabym sobie przed pierwszym
wynajmem mieszkania. Jako fanka koloru czerwonego postanowiłam zbierać takie
właśnie dodatki - zasłonki, koce, pudła… I miałam naprawdę dużo szczęścia, że w
kolejnym mieszkaniu również pojawił się ten kolor. Serio - jaka była szansa?
Gdybym zabierała się do takich zakupów teraz, postawiłabym na szarości, biele,
beże i czerń. Takie, które zawsze będą pasować, bez znaczenia, w jakiej
kolorystyce wylądujemy następnym razem. I choć zwykle jestem orędowniczką
używania kolorów, tak w tym wypadku robię wyjątek.
Z tego powodu
wybrałam taki a nie inny zestaw cottonków - mogą za mną chodzić od pokoju do
pokoju, od mieszkania, do mieszkania - a i tak będą pasować. Dzięki CottonBallLights!
Na koniec
najważniejsza rada: jeśli nie możesz czegoś zmienić - musisz to zaakceptować.
To brzmi dość górnolotnie, ale taka jest prawda. Na piękne mieszkanie, takie, o
którym marzysz, przyjdzie jeszcze czas. Długo mi zajęło zrozumienie tego faktu -
właściwie do tej pory czasem bardzo złoszczą mnie moje brzydkie podłogi lub
stare meble w kuchni. Ale wtedy myślę, że to tylko etap przejściowy. Bo
przecież już za moment, za chwilkę będę meblowała swoje wymarzone mieszkanie -
loft, wysokie wnętrze kamienicy, a może domek pod lasem? I wiesz co? Złość
przechodzi tak szybko, jak się pojawiła.
To kwestia
podejścia!
Choć oczywiście to,
co mogłam upiększyć już zostało upiększone lub wpisane na listę i czeka na
swoją kolej.
A może i Ty mieszkasz w wynajmowanym mieszkaniu? Masz jakieś rady? Podziel się swoim doświadczeniem, proszę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz